środa, 31 października 2012

Nalewka śliwkowa, czyli wyborna śliwowica

Jesień mija nam zdecydowanie pod znakiem nalewek. Mamy już malinową, aroniową, żurawinową, pigwową, czekamy na farmaceutów. Mamy też śliwkową, rzeczywiście wyborną. Nie jestem smakoszem alkoholu, ale mogę powiedzieć, że jest przesmaczna i mocna jednocześnie, ale alkohol zatraca się w słodzie śliwek. Żałuję, że nie zrobiłam jej więcej.

Przepis wzięłam z tej strony. Wzorują się w nim na poradniku Lucyny Ćwierczakiewiczowej i chwała Pani Lucynie za ten przepis:) Zacytuję go wprost.

Nalewka śliwkowa, czyli naprawdę przewyborna śliwowica
śliwki (ok. 3kg)
1 l spirytusu (rozcieńczonego - sposób i proporcje podałam tu)
cukier

W gąsior z szerokim otworem nakłaść pełno dojrzałych zupełnie węgierek, nalać je spirytusem najlepszym, zatkać korkiem i zostawić w cieniu przez 4 do 6 tygodni, po tym przeciągu czasu zlać spirytus ze śliwek, wysączając długo i starannie gąsior, a w miejsce spirytusu wsypać na śliwki cukru miałkiego tyle, ile się tylko zmieści. Cukier będzie wyciągać ze śliwek spirytus w miarę rozpuszczania się, po 2 tygodniach najwyżej powinien się cukier zupełnie rozpuścić, wtedy zlać płyn i wymieszać z poprzednio zlanym spirytusem, przefiltrować przez szwedzką bibułę, zlać w butelki, zakorkować i zostawić przynajmniej na pół roku, a będzie wyborna i wystała śliwowica.

Węgierki wrzucamy do gąsiora wypestkowane, a dodatkowo dosypujemy garść pestek. Śliwki muszą być bez pestek, bo pozniej ich jeszcze użyjemy do innego dania.
Wszystko wykonaliśmy zgodnie z przepisem, oprócz półrocznego odstawienia nalewki, aby dojrzała. Pijemy ją już i już jest wspaniała, a co będzie za 6 miesięcy, to pewnie się nie dowiemy, bo zabraknie nam trunku:)
Na zdrowie!

P. S. Pod żadnym pozorem nie wyrzucajcie śliwek z nalewki!Po wykonaniu nalewki śliwki spożytkować trzeba na wersję słodką, czyli zrobić pijane śliwki w czekoladzie.Wychodzą wspaniałe, najlepsza słodycz.
Tu link:
http://zamieszaj.blogspot.com/2012/11/domowe-i-do-tego-pijane-sliwki-w.html


 A.


wtorek, 30 października 2012

Sałata z tuńczykiem

Gdy przychodzi wieczór i czas zabrać się za przygotowanie kolacji, taka sałatka jest zawsze bardzo dobrym pomysłem. Najczęściej składniki na nią mamy w lodówce, a gdy nie mamy, to jakiś składnik pomijamy, albo dodajemy inny. Opcji jest dużo. Prosta, szybka (bo nie trzeba dużo kroić), lekka i bardzo smaczna.
Najlepiej z dodatkiem pieczywa czosnkowego, ewentualnie świeżej bagietki. A dla bardziej głodnych - z dodatkiem konkretniejszych kanapek:) Do takich głodnych należy mój Mąż:)

Tak czy siak, sałata z tuńczykiem, wykonana przez mojego Męża, a zjedzona przez nas dwoje:

Sałata z tuńczykiem
1 niewielka sałata rzymska (ewentualnie miks sałat)
1 puszka tuńczyka w sosie własnym
5 jajek ugotowanych na twardo
1 czerwona cebula
2 duże pomidory
1 nieduży zielony ogórek
trochę zielonych oliwek

Sos:
5 łyżek oliwy z oliwek
szczypta soli
świeżo zmielony pieprz
zioła prowansalskie
1 łyżeczka musztardy francuskiej
odrobina soku z cytryny

Sałatę porwać w kawałki, dodać pokrojone w ósemki pomidory, pokrojone w ćwiartki jajka, cebulę pokrojoną w pióra, ogórka pokrojonego jak kto lubi. Dodać oliwki oraz odsączonego tuńczyka. Delikatnie pomieszać. Na talerzu polać sosem i jeść!
Smacznego!




 A.


poniedziałek, 29 października 2012

Pasta z wędzonej makreli

Pasta z makreli to klasyk nad klasyki i jednocześnie smak mojego dzieciństwa.
Przepisów na nią tyle, ilu kucharzy. My przygotowujemy różne pasty, czasem bardziej podstawową, innym razem dodajemy jakieś składniki ekstra. Tak czy siak, zawsze smakuje.

Dziś przepis na pastę w dwóch odsłonach, w podstawowej i trochę bardziej rozbudowanej. Czasem do pasty dodajemy jeszcze np. ugotowane na twardo jajka, albo nie dodajemy majonezu a jedynie masło/oliwę. Bywają i pasty z dodatkiem jabłka.

Dla dzieci najlepiej jest zrobić pastę z oliwą z oliwek, z dodatkiem np. szczypiorku.

Kombinacji jest wiele. Ale niech dziś będą te dwie:

Pasta z makreli I
1 wędzona makrela
szczypiorek
2 łyżki ketchupu
1 łyżka majonezu
pieprz

Pasta z makreli II
1 wędzona makrela
szczypiorek
1 czerwona cebula
1 ogórek kiszony
2 łyżki ketchupu (opcjonalnie)
1 łyżka majonezu
pieprz

Opis wiadomy: makrelę obrać ze skóry, oczyścić z ości, rozdrobnić. Dodać składniki pokrojone w kostkę, przyprawić. I gotowe.




A.

niedziela, 28 października 2012

Żurawina z gruszką z nutą pomarańczy

Choć patrząc za okno wydaje się, że jesień już była i to dawno dawno temu, a teraz przed nami już tylko zima i zimowe dania, to u nas w kuchni wciąż jeszcze jesiennie. Ale to co teraz wkładamy do słoików, jeść będziemy zapewne najchętniej właśnie zimą, np. do mięs.

Trudno powiedzieć skąd przepis, ot czytałam wiele w internecie, a i byłam pewna, że żurawina w słoju musi być z gruszkami, bo żurawina kwaśna, a one słodkie, a cukru chciałam dać jak najmniej.
I tak wyszedł ten aromatyczny, czerwony miks. Proporcje podam orientacyjne, bo dodałam wszystkiego raczej "na oko". Dlatego jeśli ktoś woli, może całość dosłodzić, dać mniej/więcej gruszek, czy w ogóle dodać do słoika jeszcze coś od siebie.

Żurawina z gruszką z nutą pomarańczy
ok. 1 kg żurawiny
ok. 1,5 kg gruszek
1 pomarańcza
cukier brązowy - do smaku, zależy od upodobań - u mnie ok. 1-1,5 szklanki (gruszki były bardzo słodkie)
1,5 szklanki wody

Do garnka wlać ok. 1,5 szklanki wody, rozpuścić w niej cukier, zagotować. Do wody z cukrem wsypać żurawinę (można ją wcześniej zamrozić, aby straciła nieco goryczy). Gotować na małym ogniu, aż nieco zmięknie. Dodać obrane i pokrojone - w odpowiadającą nam wielkość - gruszki, pomieszać i gotować na małym ogniu. Gdy żurawina będzie miękka, a gruszki miękkie, ale nierozpadające się, wlać wyciśnięty z pomarańczy sok oraz dodać startą skórkę pomarańczową. Ewentualnie dosłodzić całość. Dobrze wymieszać. Jeśli konsystencja nam odpowiada - gorący mus przełożyć do wyparzonych słoików, pasteryzować ok. 15 min.

Mnie przy pracach kuchennych towarzyszył - jak zawsze - mój najwierniejszy towarzysz, a jednocześnie wielki smakosz (co widać na zdjęciu poniżej).

Smacznego!




A.

wtorek, 23 października 2012

Nalewka żurawinowa

Świeża żurawina wygląda pięknie i nie mogłam się powstrzymać, musiałam co nieco zakupić na targu. Przerobiłam ją zarówno do słoiczków (o tym w innym poście), trochę wysuszyłam (tu nie ma co opisywać) i trochę przeznaczyłam na nalewkę.
Przepisu szukałam, i szukałam i w końcu wzorowałam się na tym.
Zwiększyłam jedynie proporcje dwa razy, aby od razu mieć więcej nalewki oraz nie dodawałam wódki, bo jestem reprezentantem starej szkoły nalewkowej, tzn. w nalewce tylko spirytus:)
Przepis podam jednak w proporcji na 0,5l spirytusu.

Nalewka żurawinowa:
3 szklanki świeżej żurawiny
0, 5 litra spirytusu*
2 szklanki cukru (najlepiej brązowego)
szklanka miodu
laska wanilii (opcjonalnie)
woda

Żurawinę włożyć do zamrażarki na 2-3 doby, po czym wyjąć, rozmrozić i rozdrobnić (zrobiłam to blenderem), dodać przekrojoną laskę wanilii. Zalać całość rozcieńczonym spirytusem i odstawić na ok. 2tygodnie (w słoju, zakręconym, czy innym baniaczku). Warto codziennie potrząsnąć słojem, aby nalewka dobrze się przegryzła. Po tym czasie przefiltrować przez gazę/filtry do kawy czy też inny profesjonalny sprzęt.
Cukier i miód rozpuścić w minimalnej ilości gorącej wody (ok. 1/2 - 2/3 szklanki). Ostudzić, a następnie dodać do przefiltrowanej nalewki. Odstawić ponownie słój na ok. 2 tygodnie. Następnie najlepiej jeszcze raz przefiltrować nalewkę, zlać do butelek i odstawić na kilka miesięcy (albo pić od razu:)

 *Odnośnie spirytusu: przed użyciem do nalewki, należy go rozcieńczyć, aby otrzymać odpowiednią moc, tj. ok. 60-70% - jak kto lubi. Zakładając, że mamy spirytus 95% (i nie mamy alkoholomierza), warto posłużyć się tym wzorem:
736ml spirytusu 95% + 291ml wody = roztwór około 70%
631ml spirytusu 95% + 400ml wody = roztwór około 60%

Dla uproszczenia, aby z 0,5 litra spirytusu otrzymać roztwór:
- o mocy ok. 70% - dodajemy wodę w ilości ok. 200 ml
- o mocy ok. 60% - dodajemy wodę - ok. 315 ml.

Spirytus o mocy 95% nie wyciągnąłby z owoców ich aromatu.

Nalewka ma boski kolor i równie boski smak (choć jest jeszcze młoda:)



 A.

czwartek, 18 października 2012

Sałatka z wędzonym łososiem

Sałatka na kolację, zrobiona z tego, co akurat było w lodówce. Robiłam już kiedyś podobną, teraz dodałam jeszcze pomidory. Według mnie bardzo smaczna i prosta do zrobienia.

Sałatka z wędzonym łososiem
1 torebka ryżu
5 jajek ugotowanych na twardo
3-4 ogórki kiszone
100-200g (zależy kto jak lubi) łososia wędzonego
2 pomidory
1 - 2 łyżki koperku
majonez
pieprz

Ryż ugotować na sypko. Do wystudzonego ryżu dodać 5 ugotowanych na twardo jajek, pokrojonych w kostkę. Dodać pokrojone w kostkę ogórki kiszone oraz pokrojonego łososia. Z pomidorów wyjąć gniazda nasienne i resztę pokroić w kostkę i dosypać do sałatki. Dodać 1-2 łyżki posiekanego koperku, majonez i pieprz do smaku.
Nie soliłam sałatki, gdyż łosoś, ogórki i majonez są dla mnie wystarczająco słone.

Smacznego!



A.

środa, 17 października 2012

Tarta cytrynowa

Tartę cytrynową piekę co jakiś czas i zawsze jej smak nas zadziwia. Odkąd odkryłam na nią przepis (na znanej zapewne wszystkim stronie "moje wypieki"), często do niego powracam. Jest naprawdę bardzo dobra, kwaśna, ale z nutą słodyczy. My nie posypujemy jej cukrem pudrem, bo wolimy bardziej kwaskowy smak. Warto upiec i spróbować.

Tarta cytrynowa

spód 
195 g mąki pszennej 
2 łyżki cukru pudru 
115 g masła 
1 żółtko 
1 łyżka soku z cytryny

masa cytrynowa  
5 jajek 
120 g drobnego cukru 
200 ml śmietany kremówki 
2 łyżeczki skrobi ziemniaczanej lub kukurydzianej 
otarta skórka z 2 cytryn 
150 ml soku z cytryny

Składniki na spód trzeba wyrobić, potem zawinąć w folię i schłodzić w lodówce przez 30 minut.
Składniki na masę cytrynową zmiksować razem.
Po wyjęciu ciasta z lodówki, ułożyć je na formie do tarty (ok. 24 cm średnicy), posmarowanej masłem i wysypane bułką/kaszą/mąką. Nakłuć ciasto widelcem. Przykryć papierem do pieczenia i wysypać coś ciężkiego, np. fasolę, aby ciasto utrzymało poziom w piecu:) Piec ok. 15 min w temp. 200 stopni.
Potem trzeba wyjąć ciasto, ściągnąć papier z fasolą i dopiec ciasto jeszcze 5min, aby spód był lekko brązowy.

Na upieczoną częściowo tartę wylać masę cytrynową i piec całość ok. 30 min, aż tarta się zetnie. Można przykryć od góry folią aluminiową, by się nie spiekła. 

Ostudzoną tartę włożyć do lodówki, aby się dobrze schłodziła, a przy podawaniu można posypać cukrem pudrem.

Upieczcie koniecznie!




A.

wtorek, 16 października 2012

Zupa - krem ziemniaczana z grzankami

Szukam i szukam i próbuję nowych przepisów, np. na zupy.
Ostatnio znalazłam przepis na zupę ziemniaczaną i postanowiłam spróbować.
To co zmieniłam, to dodałam do zupy grzanki.

A więc po kolei:

Zupa-krem ziemniaczana z grzankami:
1 kg ziemniaków
włoszczyzna na wywar
szczypiorek
skwarki (opcjonalnie)
kawałek czerstwego chleba
1 ząbek czosnku
oliwa z oliwek
zioła prowansalskie
śmietana do zup
pieprz
sól
gałka muszkatałowa

Gotuję wywar z warzyw (marchew, por, seler, pietruszka, dodałam jeszcze cebulę). Warzywa z wywaru w części wykorzystuje do sałatki warzywnej. Na gotujący się bulion wrzucam obrane ziemniaki pokrojone w kostkę, gotuję do miękkości. Po ugotowaniu wywar miksuję wraz z ziemniakami, powstaje gęsty krem. Przyprawiam pieprzem, solą i szczyptą gałki muszkatałowej, dodaję śmietanę (ile kto lubi) i zagotowuję.

Chleb kroję w kostkę, układam na blachę posmarowaną oliwą z oliwek, skrapiam całość odrobiną oliwy. Na chleb wyciskam ząbek czosnku, posypuje ziołami prowansalskimi. Całość zapiekam ok. 5min na opcji grill w piekarniku, aż będą chrupkie.

Zupę podaję ze skwarkami (zrobiłam specjalnie dla męża:), szczypiorkiem i grzankami.

Spróbujcie, zupa z grzankami jest naprawdę syta i rozgrzewająca oraz ma ciekawy smak.


 A.





poniedziałek, 15 października 2012

Pieczony filet z indyka

Obiecałam sobie jakiś czas temu, że będę piec/gotować mięso, które później trafi na nasze kanapki.

Robię regularnie zakupy w sklepach internetowych i ma to taki plus, że mogę dokładnie poczytać etykiety towarów, w tym wędlin, które w sklepach stacjonarnych często kupuję na wagę i nie mam okazji poznać ich składu.

Nawet naprawdę drogie wędliny mają w sobie wiele różnych składników, których wolelibyśmy regularnie nie spożywać. Weźmy pierwszą lepszą z brzegu szynkę, cena prawie 40zł za kg, rzekomo tradycyjna i w ogóle och i ach (posiłkuję się danymi stąd):

szynka wieprzowa z tłuszczem (70,5%) - cieszmy się, że aż tyle tej szynki w szynce
woda - na drugiej pozycji w spisie, czyli pewnie stanowi z 25% szynki, co odczujemy po 2 dniach leżakowania wędliny w lodówce, gdy nam szynka pięknie zwilgotnieje i zrobi się obślizgła
sól
białko sojowe
stabilizatory-E451, E450 - te cuda nie aż tak straszne, bo co najwyżej mogą pogarszać wchłanianie wapnia, magnezu i żelaza oraz powodować osteoporozę i odkładanie się wapnia
przyprawy naturalne i ich ekstrakty- brzmi ok
zagęstnik - E407 - roślinny środek żelujący i zagęszczający z czerwonych glonów morskich. W bardzo małym stopniu wchłaniany w przewodzie pokarmowym. W dużych dawkach może ograniczać przyswojenie składników mineralnych (np. potasu) i działać przeczyszczająco. Odradza się częste spożywanie.
substancja wzmacniająca smak-E621 - glutaminian sodu; syndrom "restauracji chińskiej" (bóle głowy, ucisk w skroniach, sztywność karku); stosowanie w żywności dla dzieci i niemowląt zakazane;
regulator kwasowości-E262 - podobno nieszkodliwy
przeciwutleniacz-E301 - sól sodowa kwasu askorbinowego
substancja konserwująca-E250E - azotyn sodu (wchodzi w reakcje z cząsteczkami białka w wyniku czego mogą wytwarzać się rakotwórcze nitrozoaminy, szkodzi przy nadciśnieniu). Odradza się częste spożywanie.

Jak widać nawet dobra "szynka tradycyjna" ma niewiele wspólnego z tradycją.

Dlatego też będę testowała różne przepisy na mięsa przyrządzane domowo. Co prawda surowe mięso, które będę przerabiać, też zawiera nieokreślone dodatki, ale na pewno w mniejszej ilości niż kupne wędliny.

Ostatnio przyrządzałam filet z indyka. Generalnie miałam zrobić według jakiegoś konkretnego przepisu, a skończyło się na tym, że zrobiłam według swojej koncepcji. Zatem jeśli chcecie piec filet, nie trzymajcie się ściśle przepisu, można spokojnie dać takie przyprawy, jakie się lubi, albo akurat się ma.
Dodatkowo wspomnę, że za 1kg mięsa z indyka zapłaciłam ok. 21 zł. Doliczając nawet koszt przypraw i energii elektrycznej oraz wkład własny:), taki wyrób wychodzi taniej niż "dobra" sklepowa szynka.

Pieczony filet z indyka
1 kg filetu z indyka
sok z jednej cytryny
2 łyżki octu balsamicznego (opcjonalnie)
8 - 10 ziarenek jałowca
tymianek
2-3 ziela angielskie
4 liście laurowe
papryka słodka
papryka ostra
10 ziarenek kolendry
3 ząbki czosnku
2 łyżki oliwy z oliwek
pieprz
sól

Przyprawy wrzucamy do moździerza, rozbijamy. Dodajemy sok z cytryny, ocet balsamiczny, dwie łyżki oliwy z oliwek. Mieszamy.
Filet myjemy i związujemy dobrze grubą nitką/sznurkiem, nadając mu odpowiedni kształt. Smarujemy filet dokładnie 3/4 mikstury z mozdzierza, odkładamy indyka na 2 - 3 h (można i na całą noc odłożyć do lodówki, o ile się nam nie spieszy). Po leżakowaniu filet wkładamy do rękawa do pieczenia, wlewamy resztę przypraw do środka. Związujemy rękaw.

Pieczemy ok. 40-45 min w temperaturze 180 stopni.

Poniżej zamarynowany indyk wieczorową porą i oczywiście rączka mojego syna, który już chciał spróbować, jak mięsko smakuje:



I indyk rano, po upieczeniu:



A.


niedziela, 14 października 2012

Ciasteczka serowe z owocami

Ciasteczka z białym serem i nadzieniem owocowym są pysze i znikają bardzo szybko. Powinnam piec je z podwójnej porcji, ale nie chce mi się tyle stać i wycinać kółeczek:)

Piekę je głównie z myślą o moim synku, ale smakują i młodym i starszym. Lubię je także bardzo za to, że są bez cukru (konfitura domowa także jest niesłodzona).

Miałam zmodyfikować przepis (mam go od dawna w swoich zapiskach) i zamiast mąki pszennej dać orkiszową, ale zagalopowałam się i dosypałam zwykłej. Z orkiszową spróbuje następnym razem.

Ciasteczka serowe z konfiturą
500g mąki
500g sera białego
250 masła
konfitura (albo świeże owoce)

Wyrabiamy mąkę, masło w temperaturze pokojowej oraz biały ser (zgodnie z przepisem klasyczny twaróg trzeba zmielić - ale nie mielę, bo mi się nie chce i ciastka na tym nie tracą; ewentualnie kupuję twaróg już zmielony). Następnie ciasto rozwałkowujemy i szklanką wycinany kółeczka (jak na pierogi). Na kółeczka nakładamy owoce (u mnie domowe konfitury śliwkowe i jeżynowo - gruszkowe) i składamy całość na pół. Lepimy tak jak pierogi, ewentualnie tylko w rogach (przy konfiturach lepiej całe skleić, aby owoce nie wypłynęły).

Pieczemy w temperaturze 180 stopni do zarumienienia, czyli ok. 25-30 min.

Można posypać cukrem pudrem. U nas jadamy bez cukru.
Można spróbować upiec z jabłkami czy innymi świeżymi owocami.


A.

sobota, 13 października 2012

Kolorowa zupa warzywna z bobem budowniczym

Sobotni obiad dla mojego ukochanego dwulatka: zupa.

Z czego dziś? Synek sam wybrał składniki, wyjmując z torby różne warzywa, które chwile wcześniej kupiliśmy wspólnie na targu. Matka dodała od siebie nieco przypraw.

I tak powstała zupa warzywna, z przewagą dyni i makaronem bob budowniczy:)

dam przepis, ku pamięci:)

Kolorowa zupa warzywna z bobem budowniczym
kawałek dyni
kawałek brokułu
pomidor
słodki ziemniak (batat)
kawałek pora
kawałek cebulki
makaron bob budowniczy
garść posiekanego szczypiorku
kurkuma
odrobina startego imbiru
pieprz
sól

Warzywa pokroiliśmy w kostkę i zagotowaliśmy do miękkości w niewielkiej ilości wody. Dodaliśmy szczyptę soli, pieprzu oraz kurkumy (lubię dawać kurkumę, bo ma działanie przeciwzapalne, a w czasie przeziębień to wskazane), odrobinę startego imbiru (też sprzyja w walce z wirusami) i całość pogotowaliśmy jeszcze ok. 2 - 3 minut. Przełożyliśmy zupę do miseczki, dodaliśmy ugotowany makaron bob budowniczy, posypaliśmy szczypiorkiem.

Zupa została z apetytem zjedzona, choć było trochę nerwów. Mój syn stresuje się, gdy znajdzie naderwany kawałek makaronu i nie może zjeść w całości boba lub jego pojazdów...


jak się przyjrzycie, boba ujrzycie:)


A.


piątek, 12 października 2012

Bułeczki orkiszowe

Na kolację czy weekendowe śniadanie lubimy upiec bułki. Mój syn jest wielkim fanem wszelkich bułek i nadzoruje cały proces pieczenia, wołając co chwila "buła, chce buła". Gdy już się pieką, obserwujemy je przez szybę piekarnika i czekamy z niecierpliwością, aż będą gotowe. Jemy jeszcze delikatnie ciepłe. Tak było też podczas wczorajszej kolacji.

Bazę przepisu stanowi ten wpis.

Bułeczki orkiszowe

1 szklanka ciepłej wody
2 szklanki mąki orkiszowej
1 szklanka mąki pszennej
¼ kostki drożdży
1 płaska łyżka soli
1 łyżka cukru
1 łyżka oliwy

Z drożdży robimy rozczyn, tzn. mieszamy z wodą i cukrem, odstawiamy na 15 min do wyrośnięcia.
Mąkę przesiewamy do miski, dodajemy oliwę, sól i rozczyn. Wyrabiamy ciasto (zrobił to za mnie robot).
Z ciasta formujemy małe bułeczki i układamy na blaszce do wyrośnięcia (ewentualnie zostawiamy ciasto do wyrośnięcia na ok. 30-50 min, a dopiero potem formujemy bułki i odstawiamy znów na ok. 40 min, lepiej wyrosną.
Smarujemy bułki delikatnie oliwą, posypujemy np. sezamem.
Pieczemy w temp. 180 stopni przez około 20-25 min.


A.

czwartek, 11 października 2012

Sałatka brokułowa z serem feta

Szukałam dziś inspiracji na sałatkę i znalazłam przepis na brokułową. Dotychczas robiłam brokułową w ten sposób, ze oprócz brokułu dodawałam ugotowane na twardo jajka, starty żółty ser oraz sos majonezowo - jogurtowo - czosnkowy.

Dziś postanowiłam zrobić coś innego i znalazłam taki przepis.
Sałatka wyszła smaczna, ale jak dla mnie bez rewelacji. Opisy pod przepisem były chyba zbyt górnolotne. Ale mojemu mężowi smakowała. W każdym razie wolę naszą poprzednią wersję, z jajkami i żółtym serem.

Sałatka brokułowa z serem feta
brokuł
opakowanie sera feta
20 dag szynki
ogórek świeży
puszka kukurydzy
sos:
trzy łyżki jogurtu nauralnego
łyżka majonezu
dwa ząbki czosnku
pieprz

Brokuł gotujemy tak, aby był idealny w swej kruchości:) Czyli tak, aby nie została z niego papka. Do ugotowanych (przestudzonych) brokułowych  różyczek dodajemy kukurydzę, szynkę pokrojoną w kostkę, ogórka pokrojonego w kostkę oraz pokrojony ser feta.
W osobnym naczyniu robimy sos, wyciskając do jogurtu pomieszanego z majonezem czosnek. Dodajemy pieprz. Sałatkę polewamy sosem i mieszamy.



A.

środa, 10 października 2012

Makaron z cukinią i tuńczykiem

Gdy pracuję w domu i dopada mnie obiadowy głód, najczęściej gotuję sobie coś na szybko. A jak na szybko, to zawsze warto zrobić coś z makaronem. Obiad przyrządza się tyle czasu, ile potrzebuje makaron, aby się ugotować. I plus jest taki, że mam od razu obiad na dwa dni:)

Danie nadaje się także dla dzieci. Jeśli robię je dla mojego syna, serwuję mu po prostu bez parmezanu, aby było lżejsze. Wszystkie inne składniki pozostają bez zmian. Jeśli lubię zjeść bardziej pikantnie, a dzieci tak pikantnie nie jedzą, odkładam część sosu przez doprawieniem i przeznaczam dla synka.

Dziś był u mnie:
makaron z cukinią i tuńczykiem
3/4 paczki makaronu (u mnie kokardki pełnoziarniste)
dwie średnie cukinie (im mniejsze, tym smaczniejsze)
dwa pomidory
puszka tuńczyka (u mnie w sosie własnym, ale może być i w oleju)
oliwki zielone (opcjonalnie)
jakiś ser do posypania, np. parmezan (opcjonalnie)
1-2 ząbki czosnku
papryka ostra
sól
pieprz
oliwa z oliwek/olej rzepakowy/inny

Najpierw zagotowuję wodę na makaron, solę, wrzucam makaron. Na oliwie z oliwek podsmażam czosnek. Kroję cukinię na pół wzdłuż (cukinii nie obieram, jedynie myję), a potem w plasterki. Czosnku nawet z ognia nie zdejmuję (choć chyba się powinno, aby czosnku nie spalić), dodaję do niego cukinię, świeżo zmielony pieprz, sól, paprykę ostrą. Podsmażam kilka minut, aż cukinie zmięknie. Dodaję odsączonego tuńczyka i pomidora pokrojonego w ósemki, czekam, aż całość się podgrzeje. Dodaję oliwki. 
Makaron odcedzam i wrzucam do garnka, w którym się gotował. Dodaję do makaronu całość cukiniowej mikstury z patelni, mieszam. Wykładam na talerz, posypuję serem. Gotowe.



A.

wtorek, 9 października 2012

Wyborna pasta jajeczna i rzodkiewka z jogurtem

Wieczorową porą, gdy dziecko już głodne (a właściwie wciąż głodne, tak już ma), otwieramy lodówkę i pytam: co dziś?
Słyszę: jajo!I to daj - i zaczyna się wyciąganie szczypiorku.
Więc całkiem zwyczajnie będzie dziś pasta jajeczna ze szczypiorkiem, a jako dodatek rzodkiewka z jogurtem naturalnym, z odrobiną soli.

Na pastę trudno dać przepis, bo każdy ma swój i każdy robi taką, jaką lubi.
Nasza dzisiejsza pasta miała w sobie mniej więcej:

Pasta jajeczna:
6 oczekujących na ugotowanie jajek
trochę szczypiorku (ok. 1/2 pęczka)
1/2 małej cebuli
łyżka majonezu
łyżka ostrego ketchupu
łyżeczka musztardy
świeżo zmielony pieprz

Jajka ugotowaliśmy i rozgnietliśmy wspólnie widelcem (kroić mi się nie chciało). Do tego wrzuciliśmy wspólnie pokrojonego szczypiorku tyle, ile nam się wydawało, że będzie smacznie. Następnie dodaliśmy pokrojoną drobno cebulę, majonez, musztardę i ketchup. Na koniec świeżo zmielony pieprz. Zmieszaliśmy składniki. Zjedliśmy ze smacznym pieczywem z masłem i pomidorem. Wyszło super!

A rzodkiewka?Kroimy w plasterki, dodajemy łyżkę jogurtu naturalnego, odrobinę soli i... jemy.

Zdjęcia wyszły takie jakie wyszły, bo jak na kolację przystało, było już ciemno, a robienie zdjęć przy świetlne żarówek to wyższa szkoła jazdy jak dla mnie.

W każdym razie: to początki naszej pasty, wybór składników:


I efekt końcowy:

A to rzodkiewka, którą co niektórzy jedli na podłodze, czekając na resztę kolacji:


Jak zawsze smacznego!

A.


poniedziałek, 8 października 2012

Muffinki bananowe z maką orkiszową

Dzieci lubią słodkie, mój syn nie jest wyjątkiem. Mam jednak zasadę, że właściwie nie daję mu nic słodkiego oprócz domowych wypieków, ewentualnie czasem kawałek gorzkiej czekolady. Kupnych ciast/ciastek/ciasteczek staram się unikać, choć oczywiście zdarza się nam je zakupić.

Dobrym pomysłem na słodką przekąskę dla dziecka są muffinki bananowe z mąki orkiszowej.
Bazę przepisu znalazłam tu - zamieniłam jednak mąkę pszenną na orkiszową, zmniejszyłam ilość cukru (nie lubimy zbyt słodkich wypieków, więc kto lubi słodkie, musi dodać więcej cukru) oraz aromat waniliowy zastąpiłam ekstraktem z wanilii - zrobionym przeze mnie kilka miesięcy temu (przepis wkrótce).

Muffinki bananowe z mąką orkiszową

Składniki suche
1 i 3/4 szklanki mąki orkiszowej
1/3 szklanki brązowego cukru
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki sody
szczypta soli

Składniki mokre
2 jajka
8 łyżeczek stopionego, wystudzonego masła
3 bardzo dojrzałe banany
łyżeczka ekstraktu z wanilii

Składniki mokre mieszamy (łyżką, mikser nie potrzebny). W osobnym naczyniu mieszamy składniki suche. Następnie łączymy składniki razem i mieszamy. Wykładamy formę do muffinek papierem muffinkowym czy formami z silikonu, nakładamy ciasto do 2/3 wysokości foremki.

Muffinki pieczemy przez ok. 25-30 min w temperaturze 180 stopni.

To co z muffinek zostało, przedstawiam poniżej. Jedno ciastko uchowało się bowiem dla mnie:)



Dobrej nocy,

A.





Dynia marynowana z ostrą papryką

Na targu dyni tyle, że aż pomarańczowo na straganach, żal nie skorzystać i nie kupić.
Często robię synkowi zupę z dyni, ale tym razem będzie coś dla mnie i męża.
Dynia marynowana, według mnie idealna do mięs.

Przepis jest kompilacją kilku z różnych stron internetowych, ale jego "bazę" stanowi przepis z tego  bloga.

Dynia marynowana
składniki:
- 800 g dyni
- 100 ml wody
- 150 ml octu jabłkowego (albo zwykłego)
- 150 g cukru
- 10 ziaren czarnego pieprzu
- 3cm imbiru
- papryczki chili albo inna ostra papryka (użyłam piri - piri)
- szczypta chili
- 1 łyżeczka soli
- kilka goździków
- cynamon w laskach 
Dynię kroimy w dość dużą kostkę. Składniki (oprócz świeżej papryki i cynamonu) mieszamy z wodą i zagotowujemy. Do gotującego się syropu wrzucamy dynię i gotujemy ok. 3 min.
Później ciepłą dynię przekładamy do wyparzonych słoików, dodajemy do słoika papryczkę pokrojoną w cienkie plastry (ok. 1 -2 cm papryczki, zależy jak ostry lubimy smak) oraz kawałek laski cynamonu.
Słoiki pasteryzujemy kilka minut.

Niestety dynię robiłam już jakiś czas temu i nie miałam okazji sfotografować "produkcji". To co mi zostało w domu (reszta słoików jest już w piwnicy) to jeden słoik z dynią oraz co nieco dyni odłożone do miseczki.
Wiem, ładnie by było, gdyby słoiczki były specjalnie wekowo ozdobione, ale brak na to czasu:)



Warto spróbować tego przepisu.

A.

piątek, 5 października 2012

Domowy twaróg

Powiedzieć muszę, iż zrobienie samej twarogu przyniosło mi bardzo dużą radość i satysfakcję. Tak fajnie było patrzeć, jak z płynnego mleka z dodatkami powstał tak lubiany przez nas ser.

Jako że mój syn nie pije mleka modyfikowanego, staram się kombinować z różnym nabiałem, aby jednak nabiał w miarę regularnie jadał. I tak ten domowy serek świetnie się nadaje dla dziecka. W innym poście podam przepis na ciasteczka z twarogiem i owocami:)

Co prawda nie jest to może taki najprawdziwszy na świece ser biały z mleka prosto od krowy, bo takiego mleka niepasteryzowanego nie można łatwo dostać, ale naprawdę i tak jest świetny.

Przepis znalazłam tu.

A więc potrzebujemy:
1. 2 litry mleka pasteryzowanego
(nie używajmy mleka UHT, bo sterylizacja mleka tą metodą zabija całą florę bakteryjną;najlepiej skorzystać z mleka pasteryzowanego w niskiej temperaturze)
2. 1litr maślanki
3. 400 ml śmietany kwaśnej

Mleko zlewamy do garnka (najlepiej takiego, w którym będziemy od razu wszystko potem zagotowywać). Dodajemy do mleka maślankę i śmietanę, mieszamy.
Zostawiamy całość w temperaturze pokojowej na 1-2 dni (aby się skisiło). Można przykryć mleko gazą/szmatką. U mnie tę funkcję spełniania folia spożywcza.
Gdy już czujemy (po spróbowaniu), że mleko jest gotowe, stawiamy garnek na małym ogniu i zagrzewamy (nie zagotowujemy).
Twaróg zacznie się rozwarstwiać i zbierze się na górze "mikstury". Nie mieszajmy!
Gdy już nam się ser zrobił, całość zlewamy na sitko (pod sitko wkładamy garnek) wyłożone gazą/pieluchą tetrową i serwatka ląduje w garnku, a ser na sitku.
Ser zostawiamy do odsączenia. Zostawiłam luzem na tetrze, można ją też zwinąć.

Po kilku godzinach ser był już gotowy do jedzenia.




Serwatka, która Wam zostanie to podobno napój wielce zdrowotny i poszukiwany. Można jej użyć do zrobienia koktajli owocowych, albo pić samą. Mnie serwatka nie smakuje. W przeciwieństwie do sera:)



Spróbujcie!



bo...


Bo fajnie jest gotować i pokazać, co wyszło i zachęcić innych do ugotowania tego samego.

Często danie jest proste i smaczne, a czasem nie warte zachodu - wówczas można powiedzieć: tego nie róbcie, lepiej pójdźcie na spacer i zamówcie pizzę.
I fajnie jest zjeść na kolację coś innego niż kanapki, a na obiad inną zupę niż pomidorową (choć akurat pomidorową wielbię i gotuję, ale nie codziennie:)

Bo mając dziecko brak czasem pomysłów na to, co mu dać jeść? Aby to coś zdrowe było, i szybko się dało zrobić, no i żeby dziecko to zjadło. I żeby składniki można było kupić w naszym sklepie i jeszcze aby nie kosztowały majątku.

I jak miło jest zimą otworzyć słoik z konfiturą własnej roboty albo dać dziadkowi jego ulubioną śliwkową nalewkę, która dojrzewała u nas w kuchni od tygodni.

Wiem, czasu brak, ale się da i naprawdę warto. Choćby po to, aby w zimny wieczór napić się herbaty z domowym sokiem malinowym, co właśnie czynię:)

A.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...